Sesja narzeczeńska to wdzięczny temat do fotografowania. Nie trzeba wiele by ją zaplanować i zrealizować, bo tak naprawdę potrzebna jest tylko dwójka zakochanych w sobie osób. No dobra, może potrzeba jeszcze odrobiny szczęścia by trafić na sprzyjające światło by dodać zdjęciom odrobiny klimatu 🙂 Ale o wschodzie lub o zachodzie słońca światło zawsze sprzyja.
Miejsce to z kolei sprawa drugorzędna. I o tym miejscu chciałbym napisać kilka słów… Często wykonuję zdjęcia w pięknych górskich sceneriach, niejednokrotnie przemierzając z moimi parami spore dystanse by cała sesja była różnorodna, zawierająca zarówno ciasne, niedopowiedziane kadry, jak i te szersze, bardziej krajobrazowe. No i oczywiście ma to sens! Niezmiennie trzymam się tego mojego trendu, jednak głównie podczas sesji poślubnych. Sesje narzeczeńskie maja to do siebie, że trwają krócej – skupiam się więc na robieniu zdjęć po prostu ludziom, a otoczenie jest tylko tłem. Wystarczy skrawek lasu lub łąka by zrobić miłe dla oka kadry. Zawsze doradzam narzeczonym by na sesję wskoczyli w luźne ubrania, w których czują się swobodnie. To bardzo ułatwia pracę podczas sesji i pozwala wykreować wiele żywiołowych kadrów. Oczywiście nie brakuje w tym wszystkim nutki romantyzmu.
Zdjęcia, które wykonałem dla Kingi i Artura najlepiej odzwierciedlają to, o czym powyżej wspomniałem. Cała sesja przebiegła w formie luźnego spaceru. Spotkaliśmy się po to, by poznać się nieco bliżej, bo niedługo po tym spotkaniu mieliśmy w planach kolejne – tym razem w dniu ich ślubu 🙂 Wystarczyła godzina i mieliśmy zrobiony fajny materiał, a późniejsza praca nad nim to była po prostu bajka 🙂